Closterkeller

closterkeller

No wię: tak:

Zadzwoniła do mnie niewidziana lata całe koleżanka, mówiąc że Closterkeller gra w Gdańsku.

K woli wytłumaczenia – Closterkeller to moja licealna wielka miłość. Śledziłam ich losy aż do płyty „Cyan”, obudziłam się dopiero przy „Aurum”. Magda co oczywiste nie wiedziała nic o mojej absencji.

Przyklasnęłam pomysłowi,  jednak tuż przed wyjściem zaczęłam obawiać się nieco moich strachów przed wyjściem z domu. Nie żałuję, że je przezwyciężyłam!

Zawsze miałam Closterkeller za zespół typowo studyjny i tu spotkała mnie niespodzianka – jest to wbrew moim wcześniejszym przekonaniom zespół typowo koncertowy i chyba żadne rotacje w składzie tego nie zmienią.

Koncert był kameralny, nie było żadnych barierek, można było podejść do muzyków na wyciągnięcie ręki, co dawało mocne poczucie bycia tu i teraz, nie jak za zagrodą i ochroniarzami.  Zuza na gitarze wprost wymiata, basista takoż. Ania jest w świetnej formie wokalnej, czapki z głów!

Nie sądziłam, że ta muzyka aż tak mnie w ciągu kilku chwil pochłonie! To było naprawdę niesamowite przeżycie, za co dziękuję zespołowi, bo sprawił, że coś od bardzo dawna pozytywnie we mnie drgnęło.

Podsumowanie – nie sądziłam że przyjdzie mi napisać taką rzecz o jakiejkolwiek muzyce – Closterkeller to nie tylko zespół, Closterkeller to stan duszy.

Ewka

P.S. Jako że nie było (chyba że nie dostrzegłam) profesjonalnych fotografów na koncercie, zrobiłam kilka zdjęć telefonem. Ani one ładne, ani z nich żadne fotografie, mają jednak dla mnie ogromną wartość sentymentalną, gdybym kiedyś zapomniała po co tu jestem 🙂

P.S.2 Też chcę mieć taką czadową koszulkę w jakich wystąpił zespół. O pierścionek z gumek chyba się uśmiechnę do dzieci, a nuż wiedzą o co chodzi 🙂

Dodaj komentarz